poniedziałek, 9 marca 2015

ŚLUB SIOSTRY

Jeśli któreś z Was ma rodzeństwo, które już się pobrało, wie dokładnie jak wielkie emocje towarzyszą wszystkim domownikom w tym wielkim dniu! Każdy się stroi, goście zjeżdżają ze wszystkich stron świata. Ludzi w domu coraz więcej, a czasu coraz mniej. Wszystko wypada z rąk bo "ktoś się spieszy"!
Podobnie było u mnie. Jednak to nie rola świadkowej najbardziej mnie stresowała. Tego dnia moim najważniejszym zadaniem było uczesanie Panny Młodej.
Nie pierwszy raz miałam czesać siostrę, ani też nie był to pierwszy raz kiedy czesałam pannę młodą. Więc teoretycznie nie powinnam się stresować. Jednak PANNA MŁODA w połączeniu z SIOSTRĄ tworzą tak niebezpieczny związek, że na dobrą sprawę nie mam zielonego pojęcia jak wykonałam jej fryzurę ślubną. Stres mnie POŻARŁ. Pomimo to, udało się!
Co więcej, jak się w trakcie okazało, nie czesałam tylko jej i siebie! Aby przekonać się o efektach końcowych zapraszam do obejrzenia zdjęć!


Panna Młoda - Monika: moja pamięć zarejestrowała tylko to, że przed upinaniem zakręciłam włosy na prostownicę. 




Ja: wykonanie mojej fryzury jest banalne - wystarczyło zakręcić włosy na wałki.


Po zdjęciu wałków nie było się czym chwalić. Za późno nakręcałam włosy, przez co nie wszystkie pasma dokładnie wyschły.


Kinga: w tym przypadku myślałam, że mam nieco ograniczone pole do popisu przez częściowe wygolenie włosów. Nie przeszkodziło to jednak w uzyskaniu oszałamiającego efektu końcowego! 




Kinga zażyczyła sobie najprostszego dobieranego warkocza. Ja sama nie sądziłam, że będzie on wyglądał tak dobrze! Do tego lekkie wywinięcie grzywki i mamy cudo!




Laura: podejrzewam, że przez wałki spało nam się tak samo niewygodnie. No i miałyśmy ten sam problem - niedosuszone włosy...




 Amelka zdecydowała się na prezentowaną już przeze mnie różyczkę z warkoczy. Obok "sztucznego" kwiatka wpięłam parę żywych.




A tak właśnie prezentowały się Kinga i Laura. Dla mnie bomba! 


Włosy zgarnęłam nad uszami w górę i spięłam wsuwkami. W tym samym miejscu przyczepiłam parę żywych kwiatów.




Wpięte kwiaty po raz trzeci! U Moniki było ich trochę więcej. Miały one duży udział w uzyskaniu efektu świeżości i delikatności fryzury. 






Mam dla Was jeszcze dwa zdjęcia z sesji plenerowej w gratisie. Banalny warkocz, który dzięki zakręconym i wywiniętym włosom przy twarzy, luźnemu zapleceniu i kwiatom, nadaje mnóstwo dziewczęcego uroku.